XXXIII Zjazd Klubowy - Beskid Żywiecki - kwiecień 2012

Piotrek

 

 Zjazd XXXIII odbył się dniach 20-22.04.br. w schronisku młodzieżowym w Rycerce Kolonii. Warunki były przyzwoite- niemal dwie kuchnie, ciepła woda oraz możliwość dojazdu do samego budynku automobilem.
W piątek od rana, popołudnia aż do wieczora dojeżdżała gawiedź uczestników. Było ich mi się zdawa ponad sześćdziesiąt (lista uczestników na końcu relacji). Z wieczora rozgorzało ognisko, czyli watra z łaciny tak mi się wydaje. Ludziska zgłodniałe i zaczęły zasmażać strawę w postaci kiełbasek oraz chlebka. Upieczona kiełbasa przychędożona została keczupo-musztardą. Gawiedź rozpoczęła pogaduszki. Ogniskowa impreza, okraszona tańcem pewnego jegomościa na dachu auta, trwała do po czwartej nad ranem. Nie wszyscy, wszak, dotrwali do jej końca.
Jako, że plan przechadzki sobotniej zakładał wyjście o ósmej rano to pobudka miała miejsce w większości przypadku przed siódmą. Jak mus to mus. Leniwy dzień jął dźwigać się barze. Całą skupiną udaliśmy się do początku żółtego szlaku wiodącego ku szczytowi Wielkiej Raczy. Dostaliśmy byli cynk, iż powyżej około 950 metrów n.p.m. panuje zima w grubości do metra dwadzieścia białego ciasta. Nie takiego śnieżku zimowego ubitego, który znany jest co poniektórym, lecz wszędobylskiej masy oblepiającej buty i topniejącej nań. Całkiem nieźle miały się buty zaimpregnowane z wyższej półki, a reszta przepuszczała wilgoć w mniejszym bądź w większym stopniu. Zaleganie śniegu spowodowało, iż poruszanie się po szlakach zajmowało nieco więcej czasu niźli w warunkach bezśniegowych. W schronisku nastąpiło przegrupowanie i co szybsi, po krótszym popasie, udali się w dalszą drogę. Trasa sobotnia zakładała dalszą wędrówkę czerwonym szlakiem granicznym na zachód, ku Przegibkowi po słowacku Priehybok. Do samego Przegibka dotarliśmy szlakiem czarnym. Tam miał miejsce mały popas, a osoby z mokrymi butami jakoś próbowały je suszyć, lecz bez uśpiechów. Stamtąd już poszczególne skupinki udały się w drogę powrotną na dwa sposoby- szlakiem zielonym bądź czarnym rowerowym- transportowym, który dalej łączy się z rzeczonym zielonym. Tego dnia towarzyszyła nam lekko dżdżąca dżdżawka. Na szlaku znajdowało się wiele powalonych drzew. Aż chciało się komuś z piłą rzec „No kumie przerzeźże je”. Na jednym z nich przycupnęliśmy w większym składzie skupiny. Drzewo to było niepomierne, gdyż jak siadała kolejna osoba słychać było „trach” i drzewo stopniowo układało się z pozycji dostokowej. Majaczyła mi przed oczyma wizja ustawienia prostopadłego do stoku i rozpoczęcie ruchu posuwnego w dół stoku na wskroś lasu. Jazda to by była przaśna na skuśkę ku schronisku. Lepsza zapewne od kolejki górskiej w wesołym miasteczku, mniej przewidywalna oraz nieskalana ręką ludzką.
Sobotniego wieczoru miała miejsce prezentacja Vikingowska traktująca o jego wyprawie wspinaczkowej w Himalaje. Prezentacja przestawiała piękno owych gór oraz trudy, które musiał ponieść autor na wysokościach. Pokazano ciekawe, egzotyczne dla nas zdjęcia i nakreślono tamtejszą rzeczywistość.
Po prezentacji odjechali niektórzy uczestnicy zlotu i przyjechali kolejni. Niestety obowiązki ich wzywały. Pod wieczór odbyło się kolejne ognisko o podobnym zestawieniu straw. Na obu ognikach pojawiły się również napoje, jednak nikt nie skakał przez ogień. Tym razem ludziska z upływem czasu potracili się rychlej i chyżo pobieżeli ku swoim przyściółkom.
Niedzielne wyjście w górki odbyło się w drobniejszych skupinach, ze względu na rezygnację ze wspólnego spaceru z powodu przemoczonych butów niektórych. Przechadzka rozpoczęła się w sumie od Przegibka- Priehybka. Grupa skierowała się w stronę Bacówki na Hali Rycerzowej czerwonym szlakiem. Szlak w sumie łatwy utrudniony został ponownie wszędobylskim ciasto-śniegiem. Dotarłszy doń nasza skupinka zajadała się racuchami z jagodami. Przez Jaworzynkę czerwonym szlakiem dotarliśmy do Mładej Hory, skąd niebieski szlak zaprowadził nas do asfaltu, gdzie koczowały auta osób bezpośrednio wracających ku domom. Insze skupiny musiały jeszcze przez Przegibek powrócić do schroniska w Rycerce, skąd dopiero później wyjeżdżały. Dziękuję całej szacownemu gronu za ciekawy zlot.
Ps. Królik jadł sałatę na śniadanie, a to ważna informacja.


{gallery}piotrp/arch_zja/XXXIII{/gallery}