XLVI Zjazd Klubowy - Masyw Śnieżnika - czerwiec 2015

Piotrek

Z dużą niecierpliwością oczekiwaliśmy weekendu, na który zaplanowaliśmy zjazd. Synoptycy zapowiadali dość duże opady deszczu. Rano w piątek jedziemy do Jodłowa sprawdzić czy wszystko jest przygotowane: pokoje, tipi i dopisać spóźnialskich do posiłków.

Pogoda nie nastraja nas pozytywnie, niebo pochmurne i co chwilę pada deszcz, czyżby miały się sprawdzić prognozy pogody ? My jednak ducha nie tracimy i jesteśmy dobrej myśli. Po załatwieniu wspomnianych formalności  zjeżdżamy na dół do Międzylesia. Tu czekają już pierwsi uczestnicy zjazdu, a po chwili dojeżdżają następni. Paweł, górfanka, Panda, Alina, Kuba ,Ancyś , Brygida,  Pomezaniac, Nic-ran, Asia, Michał DG, MagdaW, Gosiac,  pantadziu, mariuszg, Lida, Zanzara, Wiesiek, Darek, Tomianin, Inga, Dorotka, Debeściara, heathcliff, renata,  Aguśka i maga.

 

 

Po przywitaniu jedziemy na czeską stronę do Králíkova, skąd będziemy maszerować na Kopeček. Na niewielkim wzniesieniu stoi klasztor Matki Boží Králíky. Na szczyt idziemy  ładną aleją wysadzoną drzewami między, którymi umieszczono kaplice "Drogi Krzyżowej".

Chętni zwiedzają kościół, inni konsumują drugie śniadanie, a jeszcze inni konwersują na znane im tematy. Po chwili relaksu podążamy na Val, gdzie znajduje się wieża widokowa.

Widoki dziś są dość ograniczone, pogoda się poprawiła, ale widoczność nie. Większość szczytów jest jeszcze w chmurach. W powrotnej drodze do klasztoru zachodzimy pod monumentalną, kamienną postać myśliciela.

Dziewczyny bardzo chciały mieć zdjęcie z tym przystojniakiem, a jedna to nie chciała nawet od niego odejść - Debeściara.  Pstrykamy fotki i wracamy pod klasztor.

Wstępujemy do restauracji. Zjadamy delikatne posiłki,  uzupełniamy płyny, bo na tej wysokości trzeba uważać żeby się nie odwodnić. Następnie podążamy  do Źródełka Mariańskiego. Nasze panie stwierdziły, że woda ze źródełka odejmuje lat i dodaje urody. Kilka było chętnych do spróbowania jej. Po tych zabiegach kosmetycznych schodzimy do samochodów i jedziemy do Jodłowa. Zajmujemy przydzielone pokoje i oczekujemy na pozostałych klubowiczów. Jak się okazuje właściciel nie do końca przygotował tipi i niektóre osoby postanawiają spać w namiotach.

Po kolacji udaje się nam rozpalić ognisko i rozpoczyna się integracja.

Przyjazdy uczestników trwają do późnych godzin nocnych - GosiaB, ninik, Marzena, Hania, Gosia, Grochu, Maras, Roman, Kovik, Barbórka, Paula, ms998, Julcia,  Ardaryk, Serdel, Alicja, Darek Z, eska, adamek, Joanka, GórolJoCi, sonia, ania., Daku, Antoś, halsia_k , Mariusz, goska, Tomek,  spacerowicze (Ula i Jacek), którzy śpią poza Ośrodkiem. Rozmowy i śpiewy trwały do późnych godzin nocnych. W sobotę rano po obfitym śniadanku zbieramy się przed ośrodkiem do wspólnej fotografii. Rano jeszcze dojeżdżają do nas Kaśka i Kobi, nieco później iwona. Dzisiaj wyruszamy na podbój Śnieżnika najwyższej góry w tym paśmie. Trasy są o różnym stopniu trudności. Po zrobieniu grupowej fotki trzy  grupy ruszają na szlak.

Umawiamy się na Śnieżniku około 14.30. Jedna z grup - dość liczna idzie na najdłuższą trasę, która liczy około 32 km. Początek szlaku jest dla wszystkich jest taki sam. Maszerujemy za czerwonymi znakami do granicy, tu kilka osób odchodzi na Klepáč ( Trójmorski Wierch ), pozostali  czeskim szlakiem schodzą do Dolní Moravy.

Po krótkim odpoczynku przy karczmie Dorotka i maga idą żółtymi znakami na Śnieżnik, a pozostali niebieskimi podchodzą na Slamĕnke. W schronisku po dość ostrym podejściu robimy sobie krótki popas. Deszcz siąpi, jednak nie na tyle żeby nas zatrzymać. My dzielni piechurzy wędrujemy dalej nie zważając na pogodę. Zaczynamy podchodzić na Slamník, skąd rozciąga się piękny widok na dużą część masywu (musicie mi uwierzyć na słowo). Ponieważ dzisiaj za specjalnie ich nie ma. Deszcz przestaje padać - to już napawa nas optymizmem, że coś niecoś zobaczymy. Wracamy na niebieski szlak i przez rozdroże pod Babuše i Podbĕlke dochodzimy na Sušine.

Wreszcie pokazuje się nam słoneczko, a chmury podnoszą się i ukazują się wyczekiwane widoki. Idziemy w coraz lepszych humorach, a w okolicy Střibnícká Śnieżnik pokazuję się nam w całej okazałości. Dochodzimy do rozdroża szlaków, położonego w pobliżu Frantiszkovej chaty. W tym miejscu dołączają znaki żółte z Velkiej Moravy, skąd przyszły Dorotka i maga. Wyruszamy dalej i po kilku minutach wychodzimy ponad górną granicę lasu.

Po prawej stronie mijamy kamienne fundamenty starego schroniska Lichtensztejnova chata. A po krótkim trawersie dochodzimy do źródła Morawy, ujętego w kamienną obudowę. Teraz szeroką ścieżką pokonujemy ostatnie metry podejścia. Po chwili stajemy na szczycie Śnieżnika (1426 m), najwyższej góry Sudetów Wschodnich i wspaniałym punkcie widokowym, skąd w pogodny dzień widoki są przednie.

Na szczycie Králíckiego Śnežníka stykają się też granice historycznych krain: Śląska, Czech i Moraw. Ponadto na rozległej kulminacji znajduje się m in. kopiec kamieni - pozostałości po wieży widokowej. Udaje się nam dotrzeć na szczyt na umówioną godzinę - 14.30.  A na koronie ziemi kłodzkiej (bo tak często jest ten szczyt nazywany) jak zwykle wieje wiatr i po mimo świecącego słoneczka jest zimno. Dowiaduję się, że maga z Dorotką są już w schronisku. Inni klubowicze też po zdobyciu Śnieżnika ze względu na pogodę zeszli na Halę po Śnieżnikiem. Nasza grupa również po chwili odpoczynku schodzi  szeroką kamienistą drogą na halę. Zbudowana przez Mariannę Orańską - dawną właścicielkę tych ziem "Szwajcarka" jest częścią dzisiejszego schroniska.

W obiekcie gwarno i wesoło ponieważ większą część gości stanowią zjazdowicze. Po odpoczynku i wykonaniu wspólnej fotografii grupkami schodzimy do Jodłowej.

Jednak po drodze deszcz nie daje o sobie zapomnieć, ale w miłym towarzystwie nawet deszczyk nie przeszkadza. W Ośrodku obiadokolacja już czekała na nas. Po posiłku spotykamy się w jadalni i bierzemy udział bardzo miłych wydarzeniach. Mamy czterech jubilatów, którym wręczamy drobne upominki. Goska, Pomezaniac i Adamek otrzymują przewodniki po Sudetach, a Antoś figurkę Ducha Gór.

Kovik i Barbórka oznajmiają, że zamierzają się pobrać i dostarczają nam "beczkę" wina. Odśpiewujemy Wszystkim Sto lat, wypijamy toast za Młodych i chwilę  jeszcze rozmawiamy o bieżących sprawach klubu i forum. Następnie rozpalamy ognisko i zaczynamy kolejną część spotkania. Alicja z Gosią i   przebrały się za  indianki, a w tle leciała oryginalna muzyka indiańska.

Alicja przywiozła również łuk, z którego można było postrzelać, zabawa była przednia.

 

W niedzielę rano padający deszcz i mgła, która spowiła okolicę sprawiła, że nasza wycieczka na Trójmorski Wierch nie miała sensu. Powoli zaczęliśmy się pakować i wdrażać plany zastępcze. Zapewne opiszecie co udało się Wam zwiedzić.

 

Dziękujemy wszystkim za przyjazd i stworzenie jak zwykle super atmosfery. Madze dziękujemy za włożoną pracę w przygotowaniu zjazdu. Teraz trochę prywaty, śliczne dzięki dla Lidy, mariuszag, Romana i Marasa za prezęcik. Piękne i smaczne. Serdecznie zapraszamy Was na jesienne Spotkanie Sudeckie. Musimy też podziękować i mam nadzieję, że też w Waszym imieniu Pani Marysi. Za smaczne i ładnie podane posiłki, za życzliwość i zrozumienie. Wiem, że Pani śledzi nasze forum, tak więc dziękujemy i wszystkiego dobrego.

Fotografie do relacji użyczyli: Darak, Paweł, Marek i Piotrek